O. Jan Ożóg, A Ja wam powiadam, Wydawnictwo Głos Pocieszenia, Wrocław 2024
Pięknie rozwijająca się technika sprawiła, że już od dość dawna nie dostrzegamy tych maleńkich radości, a tęsknimy za wielkimi lub bardzo wielkimi”. ( o. Jan Ożóg )
W lutym 2024 r. ukazała się książka: „A ja wam powiadam” autorstwa nieżyjącego już Ojca Jana Ożoga S.J. ( 12. 03.1934 r. – 3. 12. 2020 r. ). Redakcja „Głosu Pocieszenia” – pisma Parafii św. Klemensa Dworzaka we Wrocławiu – postanowiła wydać felietony Ojca Jana w formie książkowej, zgrabnie grupując je tematycznie i w pięknej oprawie graficznej.
O. Jan, nazywany przez Jezuitów Dziadkiem, był dla nich podporą, drogowskazem, ale też spokojem sumienia, bo umiał pocieszać i zawsze wskazywał na Miłosiernego Pana Jezusa.
„Stary – w najlepszym znaczeniu tego słowa – rasowy, czyli solidnie wykształcony [znał dobrze łacinę, grekę, niemiecki, włoski, francuski, angielski – przyp. H.Ś], bardzo inteligentny […]. Dużo wiedział, mądrze gadał ( ileż to rozmów przy popołudniowej kawie w auli!) i ślicznie pisał […]. Był jednym z naszych ostatnich, wybitnych łacinników. Wiele naszych jezuickich, źródłowych tekstów ukazało się po polsku dzięki jego tłumaczeniom”. Tak wspominał w wydaniu specjalnym Głosu Pocieszenia ( styczeń 2021r. ) Ojciec Wojciech Ziółek S.J.
Książkę można czytać od początku i od końca, dowolnie wybierać sobie fragmenty i wracać do nich po czasie. Teksty pełne błyskotliwych anegdot i historyjek są napisane tak ładną polszczyzną, że próżno szukać podobnych we współczesnym świecie, który nas przyzwyczaił do językowego niedbalstwa i bylejakości. Można też, tak jak ja, przeczytać ją w zachwycie od deski do deski.
Porusza wiele zagadnień teologii, sakramentów, świąt, a także ważnych i aktualnych spraw społecznych, kościoła i narodu. Czasami, z sobie tylko właściwą nutką autoironii i humoru, w niekonwencjonalny sposób przedstawia tematy naprawdę trudne i ostateczne.
W okresie Wielkiego Postu pisał tak: Wielcy święci radzą mi spojrzeć na żłóbek betlejemski lub na Krzyż na Golgocie i nie tylko to sobie uświadomić , że w żłóbku i na Krzyżu jawi się mi w ludzkim ciele prawdziwy Syn Boży, który mi niesie radosną nowinę o moim własnym zbawieniu, ale także to, że jest On Budowniczym mojego domu w niebie. To dziwny dom, zbudowany z mniejszych lub większych zasług, ale naprawdę mój własny na zawsze i naprawdę przez Syna Bożego zbudowany. Będzie on na pewno strzechą kryty, o jednej jasnej izbie z dwoma oknami ( na południe i na zachód ), z klepiskiem zapewne, bo wątpię , by na podłogę wystarczyło moich zasług, z ceglanym piecem przy drzwiach wejściowych, na którym i zupę z ziemniaków ugotować można, i chleb upiec, a nawet przespać się, jeżeliby na drewnianym łóżku ze słomą zamiast materaca i płachtą zamiast prześcieradła miejsca nie stało. Z sienią oczywiście i z wysokim progiem. Z podwórkiem, a jakże, na którym będą rosnąć dwie topole zwane nie wiadomo dlaczego limbami i rozłożysta wierzba wcale nie płacząca, bo co płakać, kiedy tyle radości na tym niebieskim świecie. I bardzo gęsta murawa na podwórzu, by utrudzony radością, zbawiony STARY GRZYB mógł się na słońcu wyciągnąć w niedzielę po sumie.[…] I w niedzielne popołudnie zachodzą do mnie rodzice, rodzeństwo, krewni, przyjaciele, znajomi rozmaici, a na samym końcu sam Pan Bóg- dokładnie taki zwyczajny, kiedy zaproszony zaszedł do Kany Galilejskiej. I to będzie prawdziwa radość, która wyrośnie wśród prawdziwych, jakże maleńkich ziemskich radości.
Podobnie jak w życiu, tak i w umieraniu pozostał wyjątkowy. Umarł na Covid-19, mimo cierpień spokojny, z różańcem w ręku, błogosławiący wszystkim i z właściwym sobie humorem namawiający, by go wyznaczać do wstawiennictwa jak już się szczęśliwie z Panem Jezusem spotka.
Hanna Świackiewicz