Świadectwo Małgorzaty

Jak zaprzyjaźniłam się z Carlem

Nieznany Święty?

Pewnego dnia ktoś podrzucił mi link, by wylosować patrona na Adwent. Carlo Acutis? Nie miałam pojęcia, kto to. Zdziwiłam się, bo imiona świętych, nawet jeśli o nich nic nie wiem, to przynajmniej znam ze słyszenia. Już chciałam losować drugi raz. Zajrzałam jednak do internetu – i przypomniałam sobie, że to święty w dżinsach, który był patronem Światowych Dni Młodzieży. Internauta, który bardzo umiłował Eucharystię, tworząc w sieci wystawy o cudach eucharystycznych. Przeczytałam i obejrzałam chyba wszystko, co było na jego temat dostępne. Wkrótce po tym ukazał się film Autostrada do nieba; obejrzałam go ze wzruszeniem.

Niedługo moi znajomi ze Szwajcarii wyruszyli na pielgrzymkę do Asyżu. Wysłali mi zdjęcie przy grobie Carla. Bardzo poruszona podzieliłam się tym, że był moim patronem na Adwent i bardzo im zazdroszczę, że tam są. W odpowiedzi otrzymałam plakat ze zdjęciem Carla i obrazek. Od tego dnia codziennie spoglądał na mnie z ramy mojego lustra.

Ciąg dalszy nastąpił

Po paru miesiącach odebrałam telefon – od tych samych przyjaciół ze Szwajcarii, że ponawiają zaproszenie. Wybrałam się tam pod koniec października 2023 roku. Przyjaciele zorganizowali dla mnie wspaniały pobyt, otrzymałam wydrukowany program z atrakcją na każdy dzień. Co rano pod drzwiami swojego pokoju znajdowałam jakiś upominek; pierwszego ranka – serię szwajcarskich czekolad.

Nie uwierzycie, ale w tym samym czasie Matka Carla również była w Szwajcarii i głosiła o nim świadectwo. Na Mszy świętej siedziała ławkę przede mną i podała mi rękę na znak pokoju. Czule opowiadała, jak pogodnym dzieckiem był Carlo. Jak organizował domową „caritas”, przygotowując kanapki dla bezdomnych. Jak zadawał głębokie teologiczne pytania, które ją zmusiły do zdobywania wiedzy. Szczególnie ujęło mnie, że Carlo nauczał młodsze od siebie dzieci, opowiadając im ciepło o Bogu. Jaki „niezwykły przypadek”, wydawałoby się, że mój pobyt wypadł akurat w czasie, gdy jest tu jego matka – ale ja już wiem, że Carlo maczał w tym palce.

Budujące jest dla mnie też doświadczenie żywego Kościoła polskich katolików w Szwajcarii. Po raz pierwszy zobaczyłam tu zaproszonego przez tutejszą społeczność – Jacka Pulikowskiego.

Niespełna rok później moi przyjaciele ze Szwajcarii wzięli ślub w Asyżu, w kościółku, w którym spoczywa Carlo.

Zaproszenie na kanonizację

Link z wieścią o tym wydarzeniu dostaję od koleżanki, która wkrótce porzuca zamiar wyjazdu. Zostaję z tym zamierzeniem sama, ale w sercu czuję przynaglenie, że powinnam tam być. Waham się, nie znam biura organizujacego wyjazd, nie znam nikogo z jadących pielgrzymów, w dodatku wyjazd jest dość drogi. Wkrótce link nie jest już aktywny; wygląda na to, że miejsca się skończyły. Brak też innych ofert. Myśl o wyjeździe nie daje mi jednak spokoju. Sprzyjające okoliczności zaczynają się układać same. Dostaję sporą sumę od ubezpieczyciela (miałam trudne wydarzenie, które wiązało się ze stratą materialną). Kiedy przeglądam książki na bookcrossingu, wypada mi z rąk przewodnik po Rzymie, co traktuję jako znak. Chwytam za telefon i dzwonię do biura – tak, miejsca jeszcze są. Szukam letniej sukienki, ale z jakiegoś powodu kupuję czarną; wtedy jeszcze nie wiem, że przyda się na specjalną okazję.

„Pan jest moim pasterzem, nie brak mi niczego… Wiedzie mnie po właściwych ścieżkach”. Ten psalm wybrzmi głośno w Rzymie.

Historyczny pogrzeb

Odwiedzamy grób Carla w Asyżu, cieszę się, że mogę w ten sposób się z nim spotkać. I choć kanonizacja zostaje odwołana, znajduję się w centrum historycznych wydarzeń. Jestem w Roku Świętym w Rzymie, przechodzę przez drzwi święte wszystkich czterech bazylik, ale przede wszystkim mam szansę towarzyszyć papieżowi Franciszkowi w jego ostatniej ziemskiej drodze. A to przecież on zdecydował o kanonizacji Carla. Nie udaje nam się dopchać do placu św. Piotra, ale stoimy vis a vis Zamku Michała Archanioła. Nie mogę uwierzyć, że tu jestem. Dotyka mnie bardzo Ewangelia czytana w trakcie pogrzebu. Słyszałam ten przejmujący dialog przy okazji ważnych rekolekcji w milczeniu czy podróży do Ziemi Świętej: „Czy kochasz mnie bardziej niż ci?”.

„Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham…” „Pójdź za mną!”

Do zobaczenia!

W trakcie pobytu we Włoszech dostaję SMS, że wyniki mojej biopsji są już gotowe. Staram się o tym za dużo nie myśleć i cieszyć się pielgrzymką. Przychodzi też myśl, że Carlo bez lęku umierał na raka i że pewnie jest dobrym wstawiennikiem. Bardzo bym chciała powiedzieć tak jak on, że nie zmarnowałam ani chwili swojego życia.

Nie będę ukrywać, że odbiór wyniku nie był łatwy dla mnie. Bałam się o swoje życie. Na szczęście badana zmiana nie była złośliwa. Tak bardzo pragnę bardziej ufać. Carlo, mój przyjacielu, wyproś mi tę łaskę. No i dla ciebie znów będę musiała odwiedzić Rzym, czekam na datę twej kanonizacji. Może się tam zobaczymy, drogi Czytelniku?

Małgorzata Strońska

(Tekst ukazał się w piśmie zatytułowanym „List do Pani”, wydawanym przez Polski Związek Kobiet Katolickich.)